Feeds:
Wpisy
Komentarze

Zupełnie niedawno dowiedziałem się o co chodzi w akcji firmy Agloco.
Choć wiele razy słowo to przewijało się na czytanym przeze mnie blogu Johna Chow to nie zainteresowało mnie na tyle aby zorientować się do czego zmierzają.

Teraz już wiem, ponieważ zacząłem czytać blog AGLOCO™ w Polsce – zarabianie w internecie jest tam wiele informacji o założeniach, które przyjęli twórcy Agloco w budowaniu światowej społeczności zarabiających internautów.

Co to ma wspólnego z inwestowaniem?

Otóż, dla osób które aktywnie włączą się w tworzenie społeczności i będą skutecznie pozyskiwać nowych członków przewidziana jest premia w postaci udziałów w przedsiębiorstwie zarejestrowanym w USA o nazwie Agloco.

Zatem do dzieła Przyłącz się do AGLOCO.

Przyłącz się do AGLOCO

Zagraniczne fundusze inwestycyjne – prawdy i mity.

autorem artykułu jest Tomasz Bar

Od kilku miesięcy możemy obserwować w Polsce prawdziwy boom na zagraniczne fundusze inwestycyjne. Ilość dostępnych funduszy może przyprawić o zawrót głowy. Co powoduje tak duże zainteresowanie ich ofertą? Czy zawsze warto inwestować w zagraniczne fundusze inwestycyjne?

Po wejściu Polski do Unii Europejskiej staliśmy się częścią wielkiego rynku, na którym panuje ogromna konkurencja i nieograniczone wręcz możliwości lokowania kapitału. Musiało jednak minąć blisko półtora roku nim światowi giganci rynku funduszy inwestycyjnych, jak Merrill Lynch czy Franklin Templeton, dostrzegli nasz rynek. Prawdziwy szturm na polski rynek rozpoczął się właściwie w tym roku.

Szeroko zakrojona akcja reklamowa zagranicznych funduszy inwestycyjnych ma zachęcać Polaków do nabywania ich jednostek. Czy jednak oferta krajowych funduszy jest zbyt uboga, a zyski zbyt niskie, aby klienci decydowali się na zagraniczne fundusze? Nic z tych rzeczy.

Aktywa rodzimych TFI biją rekordy wielkości i sięgają blisko 90 mld zł. Niektóre fundusze muszą wręcz ograniczać sprzedaż jednostek, gdyż klienci chcą ulokować znacznie więcej, niż fundusze zakładają.

Czy w takiej sytuacji jest jeszcze miejsce na zagraniczne fundusze inwestycyjne?

Wydaje się, że zagranicznym funduszom inwestycyjnym chodzi w dużym stopniu o to, aby zaistnieć w świadomości klientów na fali popularności funduszy.

W czasach dobrej koniunktury o wiele łatwiej ich pozyskać, niż w okresie spadków na giełdzie, a co za tym idzie, także mizernych wyników funduszy.

Dla kogo zatem są zagraniczne fundusze inwestycyjne?

Przede wszystkim dla klientów o zasobniejszych portfelach, którzy szukają nowych sposobów do ulokowania kapitału. Wydawać się wręcz może, że obserwowany boom jest w dużej mierze zasługą marketingu, a nie faktycznych korzyści jakie mogą przynieść inwestycje w zagraniczne fundusze inwestycyjne.

Za takim podejściem do tematu przemawiają fakty:

  •   nabywając jednostki zagranicznych TFI płacimy znacznie wyższe prowizje niż w przypadku krajowych funduszy, sięgające nawet 5% od kupna i sprzedaży,
  •   porównując z wynikami krajowych TFI, wyniki TFI zagranicznych są często niższe,
  •   musimy pamiętać o ryzyku kursowym. W okresie silnego złotego inwestycja w zagraniczne fundusze staje się znacznie mniej atrakcyjna.

Podsumowując na przykładzie.

Nabywamy jednostki zagranicznego funduszu X. W okresie roku wartość jego jednostek wzrasta o 40%. Odliczając opłatę manipulacyjną 5% za kupno i sprzedaż jednostek i uwzględniając umocnienie złotego wobec dolara o 10% okazuje się, że nasz realny zysk wyniesie ok. 20%. Żadna to rewelacja wobec krajowych funduszy, z których najlepsze dały w tym samym czasie zarobić 60-70% bez ryzyka kursowego.

Ponieważ popularność zagranicznych funduszy w Polsce trwa stosunkowo krótko, trudno o rankingi zysków czy strat i porównania ich wyników z wynikami krajowych funduszy. Póki co w reklamach fundusze posiłkują się danymi historycznymi, co jak wiadomo nie może być prognostykiem na przyszłość. 100% w 3 lata. Taka informacja o zagranicznych funduszach może robić wrażenie.

Robi, dopóki nie porównamy jej z wynikami niektórych krajowych funduszy, które w tym samym czasie dały ponad 200% zysku.

Wszystko zatem zależy od tego jak podana jest informacja.

Czy zatem warto inwestować w zagraniczne fundusze inwestycyjne?

Obecnie poprzez największe towarzystwa fundusze: Merrill Lynch, Frankin Templeton, Robeco dostępnych jest ponad 100 rożnych subfunduszy. Wybierać jest więc w czym. Dopóki jednak koniunktura na Giełdzie Papierów Wartościowych będzie się utrzymywać a złoty pozostanie silny, trudno będzie zagranicznym funduszom błysnąć zyskami większymi od tych jakie, można osiągnąć na polskim rynku.

www.finanseosobiste.pl – praktyczne porady finansowe, informacje o nowościach finansowych   tomaszbar.pl – finanse, gospodarka, polityka, społeczeństwo

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Fundusze inwestycyjne lokujące na rynkach azjatyckich.

autorem artykułu jest Tomasz Bar

Azja – to ostatnio najmodniejszy kierunek inwestycji dla funduszy inwestycyjnych.

Skąd taki pęd do inwestowania na rynkach azjatyckich? Czy fundusze inwestycyjne lokujące na tamtejszym rynku rzeczywiście są tak atrakcyjne? Na jakie ryzyko musimy być przygotowani? Kiedy i dla kogo ta forma inwestycji może być atrakcyjna? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć poniżej.

Zerkając na wyniki jakie osiągnęły w ubiegłym roku fundusze inwestycyjne inwestujące na rynkach zagranicznych łatwo zauważyć, że klienci wielu z nich nie mieli powodów do radości.

Wszystko za sprawą różnic kursowych. Zwłaszcza fundusze denominowane w USD nie były trafioną inwestycją. W 2006 r. kurs USD osłabił się wobec PLN o ok. 13%. Jeśli dodamy do tego wysokie opłaty manipulacyjne sięgające 4%, większość funduszy akcyjnych jeśli nawet osiągnęły niezłe zyski – ok. 20% to ostatecznym rozrachunku nie dały wiele zarobić.

Jeśli zainteresujemy się rynkami azjatyckimi mamy dwie możliwości. możemy skorzystać z oferty krajowych TFI, które posiadają fundusze inwestujące na zagranicznych rynkach lub kupić jednostki światowych gigantów takich jak Franklin Templeton czy Merrill Lynch. Oferują one o wiele większy wybór funduszy, a ich jednostki uczestnictwa można nabyć w bankach i firmach doradztwa finansowego.

Moda na Azję

W ostatnim czasie nastała prawdziwa moda na azjatyckie fundusze. Tylko ile w tym zabiegów marketingowych, a ile prawdziwych korzyści? O tym przekonają się inwestorzy, którzy zdecydują się zainwestować w fundusze inwestycyjne lokujące w Azji.

Wydaje się, że główną zachętą do inwestowania na tamtejszych rynkach jest bardzo szybki wzrost gospodarczy Chin. 10-11% PKB jakie osiąga rokrocznie chińska gospodarka musi robić wrażenie.

O czym warto wiedzieć decydując się na inwestycję na rynkach azjatyckich:

Wyższe prowizje

W odróżnieniu od wielu krajowych funduszy, których jednostki uczestnictwa można kupić przez internet bez płacenia opłat manipulacyjnych w przypadku funduszy globalnych typu Franklin Templeton prowizje sięgają nawet 5%.

Ryzyko walutowe

Wybierając inwestycję w fundusze denominowane w walutach nie możemy zapominać o ryzyku walutowym. Obecnie wiele sprzyja krajowej walucie, co oznacza jej umacnianie, a tym samym spadek zysku po przeliczeniu walut na złotówki. Posługując się danymi o kursie USD/PLN z 2006 roku wyraźnie widać, iż dolar stracił wobec złotówki 13%. Jeśli dodamy do tego ok. 4-5% prowizji od zakupu jednostek i tyle samo za ich umorzenie, okaże się że aby wyjść na swoje trzeba było zarobić

w funduszu ok. 22% rocznie. A to już nie takie proste. Dużo wyższe zyski przyniosły w 2006 r. fundusze akcyjne inwestujące w akcje na rynku europejskim. Najlepszy dał zarobić 37% w euro.

Jaką mamy szansę, że zainwestujemy w tak dochodowy fundusz? Nikłe. Tymczasem akcyjne fundusze krajowe przyniosły 50-60% aż po rekordowy DWS TOP 25, który dał zarobić ponad 80%.

Wyższe limity inwestycyjne

Franklin Templeton i Merrill Lynch to światowi giganci na rynku funduszy inwestycyjnych.

Stawiają jednak najwyższe wymagania co do minimalnych kwot inwestycji. I tak w FT minimalna wpłata to 2500 euro, a w ML 5000 euro.

Mniejszych kwot inwestycji oczekują Raiffeisen i Fortis. W pierwszym minimum to 1000 euro, w drugim 1000 dolarów lub 1000 euro. Najmniejsze wymogi stawiają Legg Mason i Robeco, który pozwala inwestować na rynkach wschodzących już za 500 zł.

Spośród krajowych TFI, fundusze umożliwiające inwestycje na rynku azjatyckim oferują:

Pioneer, który wymaga 1000 zł minimalnej wpłaty, Pekao/Credit Suisse również 1000 zł, oraz AIG Parasolowy, który jednak ceni się wyżej wymagając 5000 zł.

Dywersyfikacja

Określenie to pojawia zawsze przy okazji dzielenia ryzyka inwestycyjnego. Nie inaczej jest w przypadku lokowania kapitału na rynkach azjatyckich. Biorąc pod uwagę czynniki ryzyka, jak choćby zmiany wartości walut, inwestycje w fundusze na rynkach azjatyckich nie powinny stanowić więcej jak 20-30% wartości naszego portfela. Obserwując inwestycje na krajowym rynku funduszy inwestycyjnych, które w ostatnich latach przyniosły znacznie wyższe zyski niż azjatyckie, te ostatnie należy raczej traktować jako uzupełnienie form inwestowania.

Rynek azjatycki poza ogromnym wzrostem gospodarczym rodzi również zagrożenia.

Tak dynamiczny rozwój wcześniej czy później może ulec zahamowaniu, o ile nie załamaniu.

Wiadomo, jakie miałoby to skutki dla giełd tamtego regionu. Trudno przewidzieć reakcję światowych gigantów wśród funduszy inwestycyjnych. Gwałtowna wyprzedaż akcji na giełdzie chińskiej odbiłaby się czkawką na pozostałych giełdach, a inwestujące na niej fundusze inwestycyjne liczyłyby swoje straty.

Nie od dziś wiadomo, że chiński boom gospodarczy budzi zarówno zachwyt jak i niepokój.

Podejmowane są nawet delikatne kroki, aby zmniejszyć tempo wzrostu PKB, ale póki co niewiele one dają.

Polski rynek giełdowy, choć marginalny ze względu na swoją wielkość, ma swoje zalety. Łatwo go śledzić. Jest niejako obok. Wiadomo ogólnie co wpływa na koniunkturę na GPW. Dobre dane gospodarcze, wysokie zyski spółek giełdowych, napływ aktywów do TFI i OFE. Jednym słowem łatwiej kontrolować swoje inwestycje. Zakup czy sprzedaż jednostek krajowych funduszy inwestycyjnych nie stanowi większego problemu.

Podsumowując, nie dajmy się zwariować i nie ulegajmy samej modzie na inwestowanie w Azji.

Reklama czy doradcy finansowi mają na celu przyciągnąć klienta, ale nie zagwarantują nam zysków.

źródło: strony www TFI, Open Finance, Expander, PB.pl


www.finanseosobiste.pl – praktyczne porady finansowe, informacje o nowościach finansowych

tomaszbar.pl – finanse, gospodarka, polityka, społeczeństwo

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Fundusze inwestycyjne lokujące na rynkach azjatyckich.

autorem artykułu jest Tomasz Bar

Azja – to ostatnio najmodniejszy kierunek inwestycji dla funduszy inwestycyjnych.

Skąd taki pęd do inwestowania na rynkach azjatyckich? Czy fundusze inwestycyjne lokujące na tamtejszym rynku rzeczywiście są tak atrakcyjne? Na jakie ryzyko musimy być przygotowani? Kiedy i dla kogo ta forma inwestycji może być atrakcyjna? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć poniżej.

Zerkając na wyniki jakie osiągnęły w ubiegłym roku fundusze inwestycyjne inwestujące na rynkach zagranicznych łatwo zauważyć, że klienci wielu z nich nie mieli powodów do radości.

Wszystko za sprawą różnic kursowych. Zwłaszcza fundusze denominowane w USD nie były trafioną inwestycją. W 2006 r. kurs USD osłabił się wobec PLN o ok. 13%. Jeśli dodamy do tego wysokie opłaty manipulacyjne sięgające 4%, większość funduszy akcyjnych jeśli nawet osiągnęły niezłe zyski – ok. 20% to ostatecznym rozrachunku nie dały wiele zarobić.

Jeśli zainteresujemy się rynkami azjatyckimi mamy dwie możliwości. możemy skorzystać z oferty krajowych TFI, które posiadają fundusze inwestujące na zagranicznych rynkach lub kupić jednostki światowych gigantów takich jak Franklin Templeton czy Merrill Lynch. Oferują one o wiele większy wybór funduszy, a ich jednostki uczestnictwa można nabyć w bankach i firmach doradztwa finansowego.

Moda na Azję

W ostatnim czasie nastała prawdziwa moda na azjatyckie fundusze. Tylko ile w tym zabiegów marketingowych, a ile prawdziwych korzyści? O tym przekonają się inwestorzy, którzy zdecydują się zainwestować w fundusze inwestycyjne lokujące w Azji.

Wydaje się, że główną zachętą do inwestowania na tamtejszych rynkach jest bardzo szybki wzrost gospodarczy Chin. 10-11% PKB jakie osiąga rokrocznie chińska gospodarka musi robić wrażenie.

O czym warto wiedzieć decydując się na inwestycję na rynkach azjatyckich:

Wyższe prowizje

W odróżnieniu od wielu krajowych funduszy, których jednostki uczestnictwa można kupić przez internet bez płacenia opłat manipulacyjnych w przypadku funduszy globalnych typu Franklin Templeton prowizje sięgają nawet 5%.

Ryzyko walutowe

Wybierając inwestycję w fundusze denominowane w walutach nie możemy zapominać o ryzyku walutowym. Obecnie wiele sprzyja krajowej walucie, co oznacza jej umacnianie, a tym samym spadek zysku po przeliczeniu walut na złotówki. Posługując się danymi o kursie USD/PLN z 2006 roku wyraźnie widać, iż dolar stracił wobec złotówki 13%. Jeśli dodamy do tego ok. 4-5% prowizji od zakupu jednostek i tyle samo za ich umorzenie, okaże się że aby wyjść na swoje trzeba było zarobić

w funduszu ok. 22% rocznie. A to już nie takie proste. Dużo wyższe zyski przyniosły w 2006 r. fundusze akcyjne inwestujące w akcje na rynku europejskim. Najlepszy dał zarobić 37% w euro.

Jaką mamy szansę, że zainwestujemy w tak dochodowy fundusz? Nikłe. Tymczasem akcyjne fundusze krajowe przyniosły 50-60% aż po rekordowy DWS TOP 25, który dał zarobić ponad 80%.

Wyższe limity inwestycyjne

Franklin Templeton i Merrill Lynch to światowi giganci na rynku funduszy inwestycyjnych.

Stawiają jednak najwyższe wymagania co do minimalnych kwot inwestycji. I tak w FT minimalna wpłata to 2500 euro, a w ML 5000 euro.

Mniejszych kwot inwestycji oczekują Raiffeisen i Fortis. W pierwszym minimum to 1000 euro, w drugim 1000 dolarów lub 1000 euro. Najmniejsze wymogi stawiają Legg Mason i Robeco, który pozwala inwestować na rynkach wschodzących już za 500 zł.

Spośród krajowych TFI, fundusze umożliwiające inwestycje na rynku azjatyckim oferują:

Pioneer, który wymaga 1000 zł minimalnej wpłaty, Pekao/Credit Suisse również 1000 zł, oraz AIG Parasolowy, który jednak ceni się wyżej wymagając 5000 zł.

Dywersyfikacja

Określenie to pojawia zawsze przy okazji dzielenia ryzyka inwestycyjnego. Nie inaczej jest w przypadku lokowania kapitału na rynkach azjatyckich. Biorąc pod uwagę czynniki ryzyka, jak choćby zmiany wartości walut, inwestycje w fundusze na rynkach azjatyckich nie powinny stanowić więcej jak 20-30% wartości naszego portfela. Obserwując inwestycje na krajowym rynku funduszy inwestycyjnych, które w ostatnich latach przyniosły znacznie wyższe zyski niż azjatyckie, te ostatnie należy raczej traktować jako uzupełnienie form inwestowania.

Rynek azjatycki poza ogromnym wzrostem gospodarczym rodzi również zagrożenia.

Tak dynamiczny rozwój wcześniej czy później może ulec zahamowaniu, o ile nie załamaniu.

Wiadomo, jakie miałoby to skutki dla giełd tamtego regionu. Trudno przewidzieć reakcję światowych gigantów wśród funduszy inwestycyjnych. Gwałtowna wyprzedaż akcji na giełdzie chińskiej odbiłaby się czkawką na pozostałych giełdach, a inwestujące na niej fundusze inwestycyjne liczyłyby swoje straty.

Nie od dziś wiadomo, że chiński boom gospodarczy budzi zarówno zachwyt jak i niepokój.

Podejmowane są nawet delikatne kroki, aby zmniejszyć tempo wzrostu PKB, ale póki co niewiele one dają.

Polski rynek giełdowy, choć marginalny ze względu na swoją wielkość, ma swoje zalety. Łatwo go śledzić. Jest niejako obok. Wiadomo ogólnie co wpływa na koniunkturę na GPW. Dobre dane gospodarcze, wysokie zyski spółek giełdowych, napływ aktywów do TFI i OFE. Jednym słowem łatwiej kontrolować swoje inwestycje. Zakup czy sprzedaż jednostek krajowych funduszy inwestycyjnych nie stanowi większego problemu.

Podsumowując, nie dajmy się zwariować i nie ulegajmy samej modzie na inwestowanie w Azji.

Reklama czy doradcy finansowi mają na celu przyciągnąć klienta, ale nie zagwarantują nam zysków.

źródło: strony www TFI, Open Finance, Expander, PB.pl


www.finanseosobiste.pl – praktyczne porady finansowe, informacje o nowościach finansowych  omaszbar.pl – finanse, gospodarka, polityka, społeczeństwo

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jeśli jeszcze masz wątpliwości czy Fundusz inwestycyjny jest dobrą formą inwestowania i zarabiania właśnie dla Ciebie po prostu zrób pierwszy krok i spróbuj zainwestować.

Przekonaj się czy sposób w jaki fundusz traktuje sowich członków jest dla Ciebie interesującą propozycją.

Ja na przykład nie lubię kiedy wpłacam komuś pieniądze związane z ich inwestycją a on z góry potrąca sobie ich część za to że będzie nimi obracał w calu pomnożenia (może bardziej wzrostu wartości -mnożenie dotyczy raczej totolotka).

Jeśli nie wiesz zupełnie nic na temat sposobu funkcjonowania funduszy inwestycyjnych możesz po prostu przejść teraz do największego portalu finansowego w naszym kraju czyli Bankier.pl i zapoznać się bezpośrednio z ofertą najpopularniejszych funduszy.